Runaway: A Road Adventure

0
67
Rate this post

Runaway: A Road Adventure

Przygodówki w kryzysie? W jakim kryzysie! Ledwo co o rodzimą ziemię przywalił kosmiczny The Ward, a już w kolejce ustawił się Gilbert Goodmate. Tuż obok niego kwitnie cała masa gier cryopodobnych (Dracula: Zmartwychwstanie, Ring, Egipt: Przepowiednia Heliopolis, Necronomicon), a Topware w planach ma już Runaway: A Road Adventure. Mnogość i bogactwo, ot co!
I co ważne, to moje ulubione przygodówki 2D nadają ostatnio ton wyścigowi o palmę pierwszeństwa w gatunku. Gram sobie właśnie w The Ward i choć spolszczenie mogłoby być znacznie lepsze (literówki i przekleństwa typu d*** czy k**** są na porządku dziennym, a instrukcję pisał jakiś kretyn), to jednak jestem zdania, że za wciągającą fabułę, przypominającą nieco serial Za archiwum X, należą się firmie Fragile Bits brawa. Z kolei zapowiadany przez nas dobry rok temu Gilbert Goodmate: Mushroom Of Phungoria został już zauważony przez świat. Doczekał się też wielu pozytywnych recenzji, zaś porównania do Księcia i Tchórza i Secret Of The Monkey Island nie są w polskiej prasie czymś niezwykłym.
Również i Runaway: A Road Adventure nie odpuszcza. Choć dwuwymiarowy, niepozorny i z niezbyt dobrej rodziny (czy ktoś z was słyszał o Pendulo Studio?), to może się okazać jednym z najgłośniejszych tytułów tego roku. Głównym bohaterem programu jest nieco wyrośnięty student imieniem Brian. Marzący o doktoracie (w USA kończący studia robi doktorat, a nie magisterkę – rodzimi recenzenci / zapowiadacze zapominają o tym) chłopiec wypuszcza się do miasteczka o nazwie Berkeley, gdzie zamierza pobrać nauki i w przeciągu 6 lat zostać w pełni wyedukowanym członkiem społeczeństwa. Jednak po drodze Brian napotyka, a raczej nieomal rozjeżdża Ginę. Kogo?? – zapytacie – Kto znowu ginie? Nikt nie ginie. Studenciak wpada po prostu na piękną kusicielkę w krótkiej minispódniczce, która to twierdzi, że ścigają ją podli zboczeńcy. Nie tak dawno zabili jej ojca, a teraz pragną skrócić o głowę także i ją. Brian oczywiście postanawia pomóc jej i… rozpoczyna się zabawa.
Wciągająca fabuła nie jest oczywiście jedyną z zalet, jakie posiadać ma Runaway: A Road Adventure. Program ten, porównywany czasami do Full Throttle LucasArts, cechować ma grafika w rozdzielczości 1024×768, narysowana w charakterystycznej, nieco komiksowej konwencji. Wyolbrzymione pewne części ciała bohaterów (np. usta, włosy, dłonie, buty – podobnie jak to miało miejsce w komiksie Kajko i Kokosz) bardzo ładnie komponują się z realistycznie narysowanymi tłami, odwzorowującymi około 100 dostępnych w grze lokacji. Do tego dochodzą filmiki wyświetlane w kluczowych fragmentach zabawy (łącznie ponad godzina). Na dostępnych w sieci screenach wszystko wygląda naprawdę przyzwoicie, tak więc z tym aspektem gry nie powinno być kłopotów. Trudności nie będzie sprawiał też interface, czyli system sterowania poczynaniami głównego bohatera. Jest klasyczny – ikonki, myszka, kieszeń na przedmioty, możliwość ominięcia animacji przy pomocy dwukliku. Zagadki nie będą należeć do szczególnie trudnych. Trzeba będzie pomyśleć, by je rozwiązać, jednak zasady logiki zostaną zachowane i człowiek używający rozumu nie powinien zagubić się w gąszczu coraz to kolejnych zadań. Również i muzyka, automatycznie dostosowująca się do wydarzeń na ekranie, nie powinna znudzić użytkownika.
Program pojawi się na zachodzie dosłownie na dniach. Dostępne będą wersje CD-ROM i DVD oraz kilka podstawowych wersji językowych. Jakby tego było mało – już niedługo program trafi do Polski. Firma Topware obiecała lokalizację produktu oraz cenę dużo poniżej stu złotych. A zatem: czy przygodówki są w kryzysie? W jakim kryzysie!!!